I wrote it in my native language, so it's in polish. Tells a story about how Lucas and Cuddy starts to dating, he's meeting Rachel, shows, that's もっと見る than not-making-Huddy-happen: real story of real relationship between two people.
Prolog
Więc, okej, były trzy powody, dla których się zgodziła.
Po pierwsze, nie była na randce od prawie roku i tyleż samo minęło od ostatniego razu, gdy uprawiała seks. Była poważnie sfrustrowana, całe jej życie zaczęło się zaś kręcić po orbicie dokumentacyjno - mlekowej. Mleko i kupki w domu, dokumenty w biurze. Początkowo, rzecz jasna, była zbyt zajęta, żeby w ogóle myśleć o spotkaniu z kimkolwiek. Do wszystkiego dochodziła jeszcze sprawa House'a, ICH sprawa, niepokojąco nierozwiązana.
Teraz zaś House był w psychiatryku.
Po wykrzyczeniu przed całym szpitalem, że „to” robili.
Dzień po tym, jak użył obraźliwego słowa w stosunku do jej córki.
Dzień po przelanej kropli goryczy. Już nawet nie chodziło o Rachel, w każdym razie nie tylko o Rachel. Już wcześniej była przekonana, że on się nie nada do roli jej ojca, エール mimo to, ciągle go darzyła jakimiś uczuciami.
エール po tamtym wieczorze już nie.
Może po prostu się obudziła. Może dał jej ostateczny przykład na to, że nie chce być z człowiekiem, który jest w stanie obrażać w jakikolwiek sposób jej dziecko - jakiekolwiek dziecko (chociaż podejrzewała, że do wszystkich innych dzieci miał zgoła inny stosunek) - albo, że ta gra ją zmęczyła i nie ma już na nią ochoty. Że była wyrozumiała stanowczo za długo, że za długo pozwoliła sobie na nadzieję i fantazje.
Minęło już sporo czasu, Rachel miała niedługo skończyć roczek, a Cuddy stwierdziła z przerażeniem, że ma coraz więcej wolnego czasu. Czasu, który koniecznie musi czymś zapchać, zanim poczuje potrzebę bliskości kolejnego człowieka.
Jak powinna w ogóle do czegoś takiego podchodzić? Randki przez Internet, z kimś obcym, ze świadomością, że spotkają się tylko jeden raz? To nie wchodziło w grę teraz, gdy miała dziecko. Rachel musiałaby zostawić z nianią, gdyby miałoby do czegoś dojść, to nie w jej domu, nie na jej podwórku. W trakcie spotkania zaś mogłaby dostać telefon, że jej córka jej potrzebuje.
Tu kolejny fakt - kobiety z dziećmi zdecydowanie traciły na wartości, nie tylko, gdy chodziło o pojedyncze spotkanie, エール i o coś poważniejszego. Nikt nie chciał się pakować w obcy bajzel. Wolał tworzyć własny.
Był też kolejny argument przeciw - Lisa Cuddy nie umiała żyć w związku.
Zawsze coś się psuło, nie pasowało, zawsze panikowała albo nabierała wrażenia, że to nie to. Kończyło się to zazwyczaj nieprzyjemnym rozstaniem.
A teraz nie chciała prowadzać w życie córki człowieka, który mógłby szybko z niego zniknąć. Nie chciała, żeby się uczyła, że relacje międzyludzkie są kruche, żeby brała w przyszłości przykład z popierdolonej, gdy chodzi o związki, matki.
エール samotne życie było do bani. Zwłaszcza na kanapie przed kominkiem i w dwuosobowym łóżku.
Po drugie, urzekł ją sposób, w jaki integrował się z Rach. Próbował ją namówić do spotkania w jej gabinecie, w tym dniu, kiedy niania musiała wcześniej wyjść i podrzuciła jej Rachel do szpitala. Dziewczynka siedziała spokojnie przy stoliku i rysowała, a Lucas traktował ją zupełnie... Naturalnie.
Cuddy się z tym jeszcze nie spotkała. Pal sześć House'a, który zawsze traktował ją jak dzikie zwierzę.
Wilson, mimo najszczerszych chęci i przynoszonych pluszowych zwierzątek, w jej oczach zawsze jakoś obawiał się dziecka. Sądziła, że to dlatego, że nigdy nie miał własnych albo chociaż nie miał nikogo bliskiego, kto によって takie maluchy miał, więc te okazy, które nie miały raka, były dla niego dosyć egzotyczne. Nikomu to, co prawda, nie przeszkadzało, エール i tak...
Jej matka też nie była podręcznikową kochającą babcią. Nie mogła przywyknąć do tego, że wnuczka tak naprawdę była dzieckiem dwójki nastolatków, że Lisa nie spędziła kilkunastu godzin na porodówce. Traktowała Rachel dobrze, エール Cuddy zawsze wyczuwała w niej ten ledwo zauważalny chłód, zarezerwowany dla obcych. Oraz Rabina z ich synagogi, エール to już インナ historia.
Jej siostra jako jedyna traktowała Rachel jak rodzoną siostrzenicę. I jej siostra jako jedyna była na tyle zajęta pracą, żeby widywać się z nimi raz na 5 miesięcy.
Nie spodziewała się po nim takiego podejścia. Sam jej się bardziej kojarzył z dzieckiem, niż z opiekunem. Z drugiej strony, spotkała go raptem trzy razy.
A Rachel się do niego uśmiechnęła.
I to dopiero było coś, bo córka Lisy była niesamowicie nieśmiała, zwłaszcza w szpitalu, unikała wszystkich jak ognia i co chwila okazywała zniecierpliwienie i chęć powrotu do domu.
Spotkanie kogoś, kto traktował jej córkę jak człowieka, i kogoś, kogo owa córka mogła obdarzyć sympatią, sprawiło, że serce Cuddy automatycznie zmiękło, a na jej twarz wstąpił delikatny uśmiech, pierwszy od bardzo dawna.
Był też trzeci, i najważniejszy powód.
Który podał jej sam.
- I tak wiesz, że się nie odczepię, więc dla świętego spokoju mogłabyś się zgodzić. - Wykonał nieokreślony gest ręką. - Tylko ten jeden raz. Jak ci się nie spodoba, nasze drogi rozejdą się na zawsze. Obiecuję - dodał, gdy otworzyła usta. - A wiesz, że nie umiem kłamać.
- Nie, nie wiem - rzuciła znudzonym tonem, chcąc go lekko zbić z tropu. Widzisz, chłopczyku? Trzeba uderzać do dziewczynek w swoim wieku.
- Przekonasz się.
Prolog
Więc, okej, były trzy powody, dla których się zgodziła.
Po pierwsze, nie była na randce od prawie roku i tyleż samo minęło od ostatniego razu, gdy uprawiała seks. Była poważnie sfrustrowana, całe jej życie zaczęło się zaś kręcić po orbicie dokumentacyjno - mlekowej. Mleko i kupki w domu, dokumenty w biurze. Początkowo, rzecz jasna, była zbyt zajęta, żeby w ogóle myśleć o spotkaniu z kimkolwiek. Do wszystkiego dochodziła jeszcze sprawa House'a, ICH sprawa, niepokojąco nierozwiązana.
Teraz zaś House był w psychiatryku.
Po wykrzyczeniu przed całym szpitalem, że „to” robili.
Dzień po tym, jak użył obraźliwego słowa w stosunku do jej córki.
Dzień po przelanej kropli goryczy. Już nawet nie chodziło o Rachel, w każdym razie nie tylko o Rachel. Już wcześniej była przekonana, że on się nie nada do roli jej ojca, エール mimo to, ciągle go darzyła jakimiś uczuciami.
エール po tamtym wieczorze już nie.
Może po prostu się obudziła. Może dał jej ostateczny przykład na to, że nie chce być z człowiekiem, który jest w stanie obrażać w jakikolwiek sposób jej dziecko - jakiekolwiek dziecko (chociaż podejrzewała, że do wszystkich innych dzieci miał zgoła inny stosunek) - albo, że ta gra ją zmęczyła i nie ma już na nią ochoty. Że była wyrozumiała stanowczo za długo, że za długo pozwoliła sobie na nadzieję i fantazje.
Minęło już sporo czasu, Rachel miała niedługo skończyć roczek, a Cuddy stwierdziła z przerażeniem, że ma coraz więcej wolnego czasu. Czasu, który koniecznie musi czymś zapchać, zanim poczuje potrzebę bliskości kolejnego człowieka.
Jak powinna w ogóle do czegoś takiego podchodzić? Randki przez Internet, z kimś obcym, ze świadomością, że spotkają się tylko jeden raz? To nie wchodziło w grę teraz, gdy miała dziecko. Rachel musiałaby zostawić z nianią, gdyby miałoby do czegoś dojść, to nie w jej domu, nie na jej podwórku. W trakcie spotkania zaś mogłaby dostać telefon, że jej córka jej potrzebuje.
Tu kolejny fakt - kobiety z dziećmi zdecydowanie traciły na wartości, nie tylko, gdy chodziło o pojedyncze spotkanie, エール i o coś poważniejszego. Nikt nie chciał się pakować w obcy bajzel. Wolał tworzyć własny.
Był też kolejny argument przeciw - Lisa Cuddy nie umiała żyć w związku.
Zawsze coś się psuło, nie pasowało, zawsze panikowała albo nabierała wrażenia, że to nie to. Kończyło się to zazwyczaj nieprzyjemnym rozstaniem.
A teraz nie chciała prowadzać w życie córki człowieka, który mógłby szybko z niego zniknąć. Nie chciała, żeby się uczyła, że relacje międzyludzkie są kruche, żeby brała w przyszłości przykład z popierdolonej, gdy chodzi o związki, matki.
エール samotne życie było do bani. Zwłaszcza na kanapie przed kominkiem i w dwuosobowym łóżku.
Po drugie, urzekł ją sposób, w jaki integrował się z Rach. Próbował ją namówić do spotkania w jej gabinecie, w tym dniu, kiedy niania musiała wcześniej wyjść i podrzuciła jej Rachel do szpitala. Dziewczynka siedziała spokojnie przy stoliku i rysowała, a Lucas traktował ją zupełnie... Naturalnie.
Cuddy się z tym jeszcze nie spotkała. Pal sześć House'a, który zawsze traktował ją jak dzikie zwierzę.
Wilson, mimo najszczerszych chęci i przynoszonych pluszowych zwierzątek, w jej oczach zawsze jakoś obawiał się dziecka. Sądziła, że to dlatego, że nigdy nie miał własnych albo chociaż nie miał nikogo bliskiego, kto によって takie maluchy miał, więc te okazy, które nie miały raka, były dla niego dosyć egzotyczne. Nikomu to, co prawda, nie przeszkadzało, エール i tak...
Jej matka też nie była podręcznikową kochającą babcią. Nie mogła przywyknąć do tego, że wnuczka tak naprawdę była dzieckiem dwójki nastolatków, że Lisa nie spędziła kilkunastu godzin na porodówce. Traktowała Rachel dobrze, エール Cuddy zawsze wyczuwała w niej ten ledwo zauważalny chłód, zarezerwowany dla obcych. Oraz Rabina z ich synagogi, エール to już インナ historia.
Jej siostra jako jedyna traktowała Rachel jak rodzoną siostrzenicę. I jej siostra jako jedyna była na tyle zajęta pracą, żeby widywać się z nimi raz na 5 miesięcy.
Nie spodziewała się po nim takiego podejścia. Sam jej się bardziej kojarzył z dzieckiem, niż z opiekunem. Z drugiej strony, spotkała go raptem trzy razy.
A Rachel się do niego uśmiechnęła.
I to dopiero było coś, bo córka Lisy była niesamowicie nieśmiała, zwłaszcza w szpitalu, unikała wszystkich jak ognia i co chwila okazywała zniecierpliwienie i chęć powrotu do domu.
Spotkanie kogoś, kto traktował jej córkę jak człowieka, i kogoś, kogo owa córka mogła obdarzyć sympatią, sprawiło, że serce Cuddy automatycznie zmiękło, a na jej twarz wstąpił delikatny uśmiech, pierwszy od bardzo dawna.
Był też trzeci, i najważniejszy powód.
Który podał jej sam.
- I tak wiesz, że się nie odczepię, więc dla świętego spokoju mogłabyś się zgodzić. - Wykonał nieokreślony gest ręką. - Tylko ten jeden raz. Jak ci się nie spodoba, nasze drogi rozejdą się na zawsze. Obiecuję - dodał, gdy otworzyła usta. - A wiesz, że nie umiem kłamać.
- Nie, nie wiem - rzuciła znudzonym tonem, chcąc go lekko zbić z tropu. Widzisz, chłopczyku? Trzeba uderzać do dziewczynek w swoim wieku.
- Przekonasz się.